Piątego października 2019 roku w sali kinowej Miejskiego Domu Kultury, odbyła się uroczystość nadania Janowi Łukasikowi tytułu Mławianin Roku 2019. Nim ta uroczystość została zorganizowana, 11 maja Kapituła Mławianina Roku zebrała się w sali na piętrze tej instytucji, gdzie został wybrany laureat, spośród czterech zgłoszonych kandydatur: Michała Gogolewskiego – nauczyciela w Państwowej Szkole Muzycznej I i II stopnia w Mławie, Kazimierza Lewandowskiego – harcerza i działacza społecznego, Dariusza Tadrzyńskiego – członka grupy mławskich rekonstruktorów i fotografa. Kapituła dokonała wyboru Jana Łukasika za działalność polityczna, związkowa i społeczną
Na uroczystość uhonorowania Jana Łukasika tytułem Mławianina Roku 2019 przybyli znani goście, wśród nich parlamentarzyści: posłowie na Sejm: Anna Cicholska, Arkadiusz Iwaniuk a także senator RP Jan Maria Jackowski oraz były poseł i minister w rządzie Jerzego Buzka – Mirosław Koźlakiewicz wraz z małżonką. Władze samorządowe reprezentowali: starosta powiatowy – Jerzy Rakowski wraz z wicestarostą – Zbigniewem Markiewiczem, burmistrz Mławy – Sławomir Kowalewski, zastępca burmistrza – Szymon Zejer, przewodniczący Rady Miasta – Lech Prejs, radni powiatowi i miejscy, komendanci służb mundurowych, przedstawiciele towarzystw regionalnych i instytucji kultury, rodzina laureata i mieszkańcy Mławy.
Prezes TPZM przedstawił genezę Tytułu Mławianina Roku
Uroczystość rozpoczęła się wystąpieniem prezesa Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Mławskiej – Henryka Antczka, który przedstawił cele jakie przyświecały pomysłodawcy i inicjatorowi tytułu, prof. Ryszardowi Juszkiewiczowi. „Tytuł Mławianina Roku jest zaszczytnym uhonorowaniem mławian oraz innych osób spoza Mławy, które przyczyniły się do podniesienie prestiżu Miasta Mława oraz służyły całej społeczności Ziemi Mławskiej” – to główna myśl, którą powinni się kierować członkowie kapituły. Wybierająca laureata kapituła jest ciałem społecznym, niezależnym od władz lokalnych, która preferuje działalność na rzecz społeczności Mławy. Powoływana jest przez zarząd TPZM. Kandydatów do tytułu zgłaszają organizacje społeczne, instytucje oraz grupa mieszkańców składająca się z co najmniej 50 osób. Nagrodę stanowi statuetka świętego Wojciecha, którą fundują władze miasta. Na koniec swojego wystąpienia, prezes Antczak zapowiedział wydanie publikacji książkowej poświęconej postaciom dotychczasowych 20 Mławian, oraz że patronem nagrody będzie prof. Ryszard Juszkiewicz.
Protokół posiedzenia kapituły przedstawił Lech Prejs
Po wystąpieniu prezesa TPZM protokół z posiedzenia kapituły odczytał jej przewodniczący – Lech Prejs. Podkreślił, że w wyznaczonym terminie, do 28 lutego 2020 roku, wpłynęło 6 wniosków na czterech kandydatów. Na dwóch kandydatów złożono po dwa wnioski. Kapituła po rozpatrzeniu wszystkich przedstawionych kandydatur, w głosowaniu tajnym wybrała Jana Łukasika Mławianinem 2019 roku. Podkreślono, że tytuł ten został mu przyznany za wieloletnią działalność polityczną i związkową, stworzenie i kierowanie mławską ”Solidarnością” w trudnych latach PRL, za działalność społeczną i religijną.
Grzegorz Dzikowski podczas laudacji
Laudację o laureacie przedstawił Grzegorz Dzikowski – przedstawiciel Stowarzyszenia Pontyfikat Papieża Jana Pawła II, które wspólnie z mławską Solidarnością, złożyło wniosek, rekomendując Jana Łukasika do tytułu Mławianina Roku 2019. W laudacji podkreślono, że Jan Łukasik w życiu publicznym jest od ponad czterdziestu lat, kiedy to w 1980 roku organizował komitet strajkowy i zakładach NSZZ „Solidarność” w Zakładach Mięsnych w Mławie. Działalność związkową prowadził również po wprowadzeniu stanu wojennego, kolportował nielegalne wydawnictwa podziemnej „Solidarności, organizował pielgrzymki ludzi pracy na Jasna Górę. W latach 1995 – 2010 kierował mławskim oddzialem „Solidarności”, uczestniczył w pracach społecznych komitetów budowy pomników Jana Pawła II i ks. Popiełuszki. Był wybierany do rady miejskiej i powiatowej; obecnie jest przewodniczącym Rady Powiatu Mławskiego. Jest członkiem stowarzyszenia „Serce za Serce’ oraz Pontyfikat Papieża Jana Pawła II.
Burmistrz Sławomir Kowalewski
Kolejnym mówcą był burmistrz Sławomir Kowalewski, który pogratulował laureatowi wyboru, podkreślając trafny wybór kapituły. Następnie wręczył Janowi Łukasikowi statuetkę, przedstawiającą postać św. Wojciecha, będącą miniaturą pomnika znajdującego się przy ratuszu i kościele. Tytuł Mławianina Roku 2019 wręczył laureatowi prezes TPZM – Henryk Antczak w towarzystwie wiceprezesa Leszka Arenta.
Następnie głos zabrała posłanka Anna Cicholska, potem senator Jan Jackowski, poseł Arkadiusz Iwaniuk. Ponadto gratulacje i życzenia składali starosta Jerzy Rakowski i wicestarosta Zbigniew Markiewicz, oraz Mirosław Koźlakiewicz i ks. Sławomir Kowalski. Wszyscy mówcy podkreślili zaangażowanie Jana Łukasika, jako człowieka Solidarności, w działania na rzecz odzyskania przez Polskę suwerenności. W wielu wystąpieniach, szczególnie tych osób , którzy go znali bliżej, mówiono o jego skromności i zaangażowaniu w pracach Solidarności, w ciągu długich lat działalności, zarówno podziemnej, jaki i jawnej w suwerennej Polsce.
Poseł Anna Cicholska składa gratulacje
Po tych wystąpieniach głos zabrał Jan Łukasik, który podziękował wszystkich, którzy przyczynili się do przyznania mu tego zaszczytnego wyróżnienia. Wyraził przekonanie, że ten zaszczytny tytuł należy się nie jemu, tylko Solidarności. Za te oświadczenie otrzymał gromkie brawa zgromadzonej w sali kinowej publiczności. Podkreśli, że po raz pierwszy wyróżnienie otrzymał człowiek Solidarności, która w ten sposób została w Mławie doceniona. Dodał, że wychował się w zwyczajnej tradycyjnej, katolickiej rodzinie, a wszystkie wartości, którymi stara się kierować w swoim życiu, wyniósł z domu rodzinnego.
Mławianin Roku 2019 na portrecie i w naturze
W kolejnym punkcie programu wystąpił z krótkim programem wokalno-instrumentalnym duet państwa Marty i Pawła Stawińskich. Uroczystość nadania tytułu Mławianina Roku 2019 zakończyły gratulacje, składane indywidualne przez zaproszonych gości. Na koniec warto dodać, że był to jeden z najefektowniejszych nadań tytułu Mławianina Roku i wręczenia nagrody.
Po części oficjalnej, laureat szanując tradycję, zaprosił uczestników uroczystości na poczęstunek, z zachowaniem obowiązujących rygorów sanitarnych.
Setna rocznica najazdu bolszewickiego na Polskę, skłania do refleksji i przypomnienia tych trudnych i niebezpiecznych dni. Gdyby ten najazd zakończył się przegraną Polaków, zniewolona zostałaby na dziesięciolecia nie tylko nasza Ojczyzna, ale zachodnia Europa. Mógł powstać nieludzki system komunistyczny, który narody Europy cofnął by do poziomu prymitywnego życia, sterowanego odgórnie przez komunistycznych fanatyków, nie liczących się z prawami ludzkimi. W dniu 10 sierpnia 1920 roku po dwudniowych walkach Mława została zdobyta przez wojska bolszewickie. Przyjrzyjmy się więc wydarzeniom wcześniejszym, związanym z wojną, które doprowadziły do zjaęcia naszego miasta.
Po zakończeniu I wojny światowej najważniejszym zadaniem odrodzonego państwa polskiego było wywalczenie jak najkorzystniejszych granic. Głównym problemem była granica na wschodzie, a więc z bolszewicką Rosją. Rząd bolszewicki uważał, że granica z Polską powinna przebiegać wzdłuż linii etnograficznej. Stanowić ją miała w ogólnym zarysie rzeka Bug. Propozycje te były niemożliwe do przyjęcia przez główne siły polityczne w Polsce, ponieważ oznaczały opuszczenie kilku milionów Polaków zamieszkujących Kresy Wschodnie. Wśród olbrzymiej części społeczeństwa polskiego przeważał pogląd, że przyłączenie terenów wschodnich do Rzeczpospolitej stanowi akt sprawiedliwości dziejowej. Nie wyobrażano sobie Polski bez Wilna i Lwowa.
Koncepcja granic na wschodzie i ustalenie jej przebiegu była tylko jedną z przyczyn konfliktu. Znacznie poważniejsze były uwarunkowania ideologiczne i wynikające z nich działania polityczne i militarne. Przywódcy bolszewiccy doskonale zdawali sobie sprawę z faktu, że muszą przenieść rewolucję komunistyczną na zachód. Zarówno Włodzimierz Lenin, jaki i Lew Trocki doskonale rozumieli, że zbudowanie ustroju komunistycznego w jednym państwie będzie niezwykle trudne. Konieczne było przeniesienie rewolucji bolszewickiej na bagnetach, głównie do Niemiec, gdzie były zrewolucjonizowane skupiska klasy robotniczej. Trocki rzucił więc hasło: „Przez trupa Polski do zwycięstwa rewolucji światowej. Zamysł skomunizowania Europy czytelnie wyraził Lenin na posiedzeniu Wszechrosyjskiego Komitetu Wykonawczego, na którym stwierdził:
Sprawa zwycięstwa międzynarodowej rewolucji jest zapewniona(…). Nie szukamy z burżuazją ugody, ruszamy do ostatniego decydującego boju z burżuazją. Wiemy, że czas panowania tych rozbójników już minął (…), zobaczą oni wszyscy jak powstaje Ogólnoświatowa Federacyjna Republika Rad.
Już w pierwszych miesiącach 1920 roku polski wywiad donosił o koncentracji wojsk bolszewickich, na wschód o Prypeci, po białoruskiej stronie tymczasowej granicy. W lutym 1920 roku szef sztabu Armii Czerwonej Siergiej Kamieniew przygotował plan ofensywy na Polskę. Aby uzyskać przewagę gwarantującą sukces, skierowano przeciwko wojskom polskim 20 dywizji piechoty i pięć dywizji kawalerii. Razem w formacjach liniowych skoncentrowano około 220 000 żołnierzy. Główne uderzenie miał wykonać Front Zachodni na północ od Prypeci. Wojska polskie powinny być odrzucone atakiem z północy, następnie wyparte na bagna Prypeci i tam zniszczone.
Józef Piłsudski – Naczelnik Państwa i Wódz Naczelny w czasie wojny polsko-bolszewickiej
Naczelnik Państwa Józef Piłsudski zdawał sobie sprawę z groźby, jaką stanowiła Armia Czerwona, gdyby pozwolono jej na pełną koncentrację, postanowił więc wykonać uderzenie wyprzedające. Była nim wyprawa kijowska, która w kwietniu i maju zakończyła się sukcesem, jakim było zdobycie Kijowa 7 maja 1920 roku . Był to jednak sukces pozorny. Nie udało się całkowicie rozbić wojsk bolszewickich, które wycofały się za Dniepr. Nie powiodła się próba zorganizowania ukraińskiej państwowości ani zbudowanie silnej ukraińskiej armii. Zapewne niechęć Ukraińców do Polaków, a przede wszystkim brak czasu spowodowały załamanie się planów powstania sojuszniczego państwa ukraińskiego.
Michaił Tuchaczewski – dowódca Frontu Zachodniego
4 lipca 1920 roku rozpoczęło się kontruderzenie Armii Czerwonej na Białorusi, którą dowodził młody i zdolny dowódca Frontu Zachodniego – Michaił Tuchaczewski. Dwa dni przed rozpoczęciem ofensywy wydał rozkaz, w którym napisał:
Żołnierze rewolucji robotniczej. Decydują się losy rewolucji światowej. Armia Czerwonego Sztandaru oraz armia drapieżnego Białego Orła stanęły naprzeciw siebie przed bojem na śmierć i życie. […] Przez trupa białej Polski prowadzi droga do wszechświatowego pożaru. Na ostrzach bagnetów zaniesiemy szczęście
Po rozpoczęciu ofensywy na północ od Połocka, wkrótce intensywne działania w północnej części Mazowsza prowadziły trzy armie sowieckie: 4, 15 i 3 oraz szczególnie niebezpieczny 3 Korpus Konny pod dowództwem, równie zdolnego jak Tuchaczewski, Gaja Bżyszkjana, nazwanego potocznie Gaj-chanem. Szczególnie groźne były szybkie wypady tego korpusu, okrążające polskie jednostki, zmuszając je do wycofywania. Korpus ten będzie w sierpniu głównym związkiem bojowym operującym na Mazowszu Północnym, a tym samym na terenie powiatu mławskiego. W pierwszych dniach sierpnia 3 korpus Gaj – chana pojawił się na terenie powiatu mławskiego i zamierzał zdobyć Mławę, uważaną obok Modlina, za główny punkt oporu polskiego na Mazowszu północnym. Mława została zaatakowana przez oddziały sowieckie 9 sierpnia 1920 roku. Dzień wcześniej bolszewicy zdobyli Ciechanów.
Warto pamiętać, ze już 3 lipca Naczelnik Państwa wydał odezwę, którą szybko rozplakatowano w całym kraju. Hasłem „Obywatele Rzeczypospolitej, Ojczyzna w potrzebie!” zwracał się do wszystkich zdolnych do walki, aby wstępowali do wojska – we wszystkich miastach wojewódzkich powstały w ciągu tygodnia Obywatelskie Komitety Obrony Narodowej lub Komitety Obrony Państwa. Komitety powstawały również w miastach powiatowych. Podobne hasło – „Ojczyzna w niebezpieczeństwie” ogłosiła również Rada Obrony Państwa.
W Mławie Powiatowy Komitet Obrony Państwa powstał 13 lipca. Składał się z 21 osób, będących przedstawicielami wszystkich środowisk społecznych i partii politycznych, z wyjątkiem komunistów. W jego składzie znaleźli się m.in. Tadeusz Rudowski, Gustaw Ujazdowski, Józef Welenc, dr Józef Ostaszewski, Stanisław Siudak, Bronisław Kowalski. Prezydium komitetu stanowili: Józef Ossowski – przewodniczący, Stanisław Siudak – skarbnik, Romuald Genne – sekretarz. Komitet działał poprzez cztery sekcje: propagandy pożyczki odrodzenia, werbunkowej, opieki nad żołnierzem i straży bezpieczeństwa. Pełnomocnikiem mławskiego komitetu do spraw kontaktu z komitetem wojewódzkim zastał przewodniczący Józef Ossowski.
W porozumieniu w władzami wojskowymi powstało w Mławie biuro werbunkowe, które zarejestrowało 452 ochotników. Ponad połowę stanowili inteligenci, 40% rzemieślnicy i robotnicy, a resztę chłopi. Przed zajęciem Mławy i powiatu przez nieprzyjaciela posiedzenia komitetu odbywały się dwa razy w tygodniu. Komitet zorganizował dwie gospody dla żołnierzy: jedną w centrum miasta, drugą na Wólce. Produkty dla gospód dostarczali okoliczni rolnicy i ziemianie.
Przygotowania do obrony Mławy rozpoczęły się stosunkowo późno, bo dopiero 3 sierpnia 1920 roku. Dowódcą grupy wojsk mających bronić miasta, został mianowany 6 sierpnia pułkownik Kazimierz Habich. Zadanie, jakie otrzymał, brzmiało: „Za wszelką cenę nie dopuścić nieprzyjaciela do odcięcia linii kolejowej Warszawa – Gdańsk”. Ze strategicznego punktu widzenia zajęcie Mławy przez nieprzyjaciela i opanowanie stacji kolejowej przekreślało możliwość dostarczania posiłków wojskowych i sprzętu wojennego drogą kolejową z portu gdańskiego do centralnej Polski
Jakimi oddziałami dysponował pułkownik Habich w celu zrealizowania tego trudnego zadania? W składzie grupy znalazł się ochotniczy batalion 265 Pułku Piechoty, liczący niewiele ponad 420 żołnierzy, słabo wyszkolony i nieostrzelany.
3 Pułk Strzelców Granicznych liczył 550 żołnierzy piechoty i 26 kawalerzystów, dysponował 12 cekaemami. Nie był szkolony do walki, tylko do służby granicznej. Ochotnicza kompania szturmowa była nastawiona bojowo, lecz również nie była ostrzelana w walce, na dodatek brakowało jej broni maszynowej. Załogę Mławy wzmacniała przybyła tuż przed atakiem wojsk sowieckich 6 bateria 16 Pułku Artylerii Polowej. Składała się z czterech działonów artyleryjskich i dwóch działonów karabinów maszynowych. Obrońców wzmacniał również pociąg pancerny „Kaniów” z załogą liczącą 77 żołnierzy i dwoma działami oraz czterema cekaemami a także kilka drobnych oddziałów. Siły polskie przeznaczone do obrony Mławy liczyły 1.231 żołnierzy zaopatrzonych w 18 ciężkich karabinów maszynowych i sześć dział.
Pułkownik Habich przybył do Mławy rano 8 sierpnia i natychmiast przystąpił do organizowania obrony na dalekim przedpolu miasta. Stanowić ją miała pierwsza linia obrony oddalona od Mławy o 3–5 kilometry. Niestety było to nadmierne rozproszenie szczupłych sił wojskowych. Druga linia opierała się już o zabudowę miasta i siłą rzeczy była ostatnią. Oddziały polskie przeznaczone do obrony Mławy były zdecydowanie niewystarczające. Poważnym utrudnieniem był całkowity brak środków łączności, brak sprzętu sanitarnego i zaopatrzenia w żywność. Braki te w pewnym stopniu wyrównywane były przez służby medyczne miasta. Żywność organizowali sami mieszkańcy Mławy. Na dowódcę obrony miasta wyznaczony został major Antoni Stawarz, pełniący dotychczas funkcję szefa sztabu „Grupy Działdowo”.
10 sierpnia nieprzyjaciel rozpoczął generalny szturm. Silne grupy sowieckiej kawalerii o godzinie 4.00 rano ruszyły na polskie pozycje, przełamując je w kilku miejscach. O godzinie 6.00 major Stawarz dowodzący bezpośredni obroną wydał rozkaz odwrotu w kierunku Mławy. Odwrót był gwałtowny, na niektórych odcinkach z elementami paniki. Po dotarciu do zabudowań miejskich nastąpiła krótka przerwa w walkach. O godzinie 9.00 rozpoczęło się natarcie od strony północno-wschodniej z udziałem dwóch spieszonych pułków kawaleryjskich. Ich atak wspierały dwie lub nawet trzy baterie artylerii polowej i ogień dużej liczby karabinów maszynowych. Był to szturm generalny. Od południa zaatakowały pozycje polskie oddziały sowieckiej kawalerii, wchodzące w skład 2 brygady 10 Dywizji Kawalerii. Na krótko oddziały te powstrzymał ogniem z dział pociąg pancerny, który wycofał się z Ciechanowa do Mławy. Skomasowany atak został przez obrońców odparty. Zdesperowany dowódca 3 korpusu rozkazał nacierać całej 10 dywizji. Ponadto zadysponował do wzmocnienia ataku 24 brygadę 12 Dywizji Strzelców. Dalsze jednostki zostały skierowane do walki o zdobycie Mławy. Była nią 3 brygada z 15 Dywizji Kawalerii. Jej zadaniem było uderzenie na miasto od zachodu. Tak więc w kulminacyjnym okresie walki o Mławę zaangażowany był prawie cały 3 Korpus Konny Gaj-chana. Przewaga atakujących była prawie pięciokrotna, jeżeli nie większa. Do ponownego ataku doszło od zachodu przez oddziały 15 Dywizji Kawalerii. Wobec możliwości całkowitego okrążenia Polacy zostali zmuszeni do wycofania się w kierunku stacji kolejowej na Wólce.
Gaj – chan – dowódca 3 Korpusu Konne
Walki o zdobycie Mławy trwały dwa dni. Nie mogły zakończyć się powodzeniem, ponieważ przewaga liczebna, szczególnie w broni maszynowej i artylerii, była zdecydowanie po stronie nieprzyjaciela. Ogień artylerii wyjątkowo stresująco działał na żołnierzy ochotników, nieobytych z walkami, ale też na żołnierzy ze straży granicznej, nie szkolonych przecież do walk na froncie. Były też sytuacje wyjątkowe, a zarazem niebezpieczne, trudne do przewidzenia. 10 sierpnia został ciężko ranny dowódca szwadronu 3 Pułku Strzelców Granicznych. Był on jedynym oficerem w szwadronie. Jego brak spowodował ogólne zamieszanie, które udzieliło się również innym oddziałom. Konsekwencją tego był bezładny odwrót w kierunku stacji kolejowej, oddalonej o 3 kilometry od centrum miasta. Wykorzystały to oddziały nieprzyjacielskie i wdarły się do centrum, dezorganizując obronę, m.in. odcinając łączność kurierską. Był to moment, w którym przestała praktycznie istnieć zorganizowana obrona. Trwające nadal walki miały charakter odizolowanego oporu, w trakcie których grupki żołnierzy wycofywały się w kierunku stacji kolejowej. Tam spodziewano się ewakuacji. 10 sierpnia o godzinie 14.00 Mława została ostatecznie opanowana przez wojska sowieckie
Kawaleria sowiecka
Po zajęciu miasta żołnierze sowieccy przez trzy godziny mieli prawo grabić domy prywatne i sklepy. Było to oficjalne zezwolenie dowódców. Po tym terminie schwytanych na grabieży stawiano przed sądem polowym i zazwyczaj karano wyrokiem śmierci. Tak surowe karanie miało przywrócić dyscyplinę w oddziałach. Oczywiście te „zwyczajowe prawo” nie dotyczyło oficjalnych kontrybucji i zajmowania zapasów żywności, paszy dla koni i furmanek przeznaczonych na potrzeby wojska i nowej bolszewickiej administracji.
Na samym początku sowieckiej okupacji dziwnym zachowaniem wykazał się Henryk Moszczyński – ówczesny burmistrz Mławy, który przywitał zdobywców chlebem i solą. Czym się kierował burmistrz, trudno obecnie i ówczesnym mieszkańcom było zrozumieć. Być może pragnął w ten sposób „obłaskawić” zdobywców i uchronić mieszkańców przed represjami, albowiem dwudniowa obrona miasta spowodowała śmierć dużej liczby żołnierzy sowieckich. Bez wątpienia swoją postawą i pomocą udzieloną polskiemu wojsku mławianie pośrednio przyczynili się do oporu. Może to było chwilowe załamanie wynikające ze strachu? Rozpoczęły się krótkie rządy bolszewickie.
Atmosferę panującą w mieście pod rządami bolszewików opisał mławski aptekarz Czernicki:
Pierwszy dzień przeszedł w najwyższym naprężeniu i trwodze, lubo spokojnie, bo był to przemarsz wojsk. Tu i ówdzie zdarzały się sporadycznie wypadki rabunków, ale na ogół zachowała się wkraczająca banda spokojnie…(…). Charakterystyczną cechą pierwszego dnia inwazji bolszewickiej były zupełne pustki na ulicach. Nikt się nie pokazywał, a tym mniej witał przybyszów. Jedynie garstka młodych Żydów i tutejszych komunistów wystąpiła z owacyjnym powitaniem. Zaraz nazajutrz ukazał się na murach miasta wielki manifest, a raczej stek niedorzeczności, ujętych w farmę bombastycznych frazeologii.
Bolszewickie rządy w mieście zazwyczaj rozpoczynały się od usuwania polskich symboli w budynkach magistratów, policji i sądów. Od razu przystąpiono do tworzenia nowej administracji, czyli komitetów rewolucyjnych, zwanych potocznie Rewkomami. Powiatowy Komitet Rewolucyjny dla powiatu mławskiego organizował wojskowy komisarz 12 Dywizji Strzeleckiej – Lebiediew. Porozumiawszy się z lokalnymi komunistami utworzył komitet, w którego składzie znalazł się: szewc Walerian Sobociński – przewodniczący Rewkomu, nauczyciel Franciszek Rusek – komisarz bezpieczeństwa i Milicji Ludowej, nauczyciel Józef Miliński – odpowiadający za oświatę, urzędnik Aleksander Kruszewski – odpowiadający za aprowizację, urzędnik magistracki Zygmunt Pawłowski – odpowiedzialny za finanse. Bez przydziału funkcyjnego w składzie Rewkomu mławskiego znaleźli się również: rolnik Józef Skolimowski oraz robotnicy: Wilhelm Olsztyński, Jan Rogalski, Piotr Szczepkowski i Józef Zakrzewski. W składzie Milicji Ludowej znalazł się 17-letni Józef Mutzenmacher, jako jej sekretarz.
Kim byli ludzie, którzy tworzyli nową bolszewicką władzę w Mławie? Potocznie przyjęło się stwierdzenie, że w większości w miejskich Rewkomach dominowali lub całkowicie je tworzyli miejscowi Żydzi, będący działaczami lewicowego Bundu lub Poalej Syjonu– Lewicy. W Mławie oprócz szewca Sobocińskiego, główne funkcje sprawowali nauczyciele i urzędnicy, a więc ludzie nie wywodzący się z klasy robotniczej, teoretycznie z ideologią komunistyczną niewiele mający wspólnego. Ten z pozoru paradoksalny układ dobrze wyjaśnił, jak się wydaje, w swoich wspomnieniach, Lucjan Czerwiński:
Dziś lansuje się wersję, że większość członków Komitetu weszło w jego skład ze względów ideologicznych, ja jednak znając tych ludzi i ich zachowanie w latach następnych, skłonny jestem w to wątpić. Mnie się wydaje, że gruba ich większość poszła na współpracę z nowymi władzami bądź dla kariery, bądź z obawy o utratę piastowanych stanowisk, bądź wreszcie z obawy przed ewentualnymi represjami mocodawców. Opinia publiczna głosiła, że tylko Sobociński był ideowym komunistą. Zresztą te przypuszczenia nie są pozbawione słuszności. Świadczy o tym fakt, że jak to powiedziałem, po pewnym czasie wszyscy pozostawieni zostali w spokoju, a skończyło się tylko na strachu oraz krótszym lub dłuższym pobycie w areszcie.
Uzupełniając wypowiedź Lucjana Czerwińskiego, trzeba dodać, że ideowym komunistą był Franciszek Rusek. Niektórzy mławianie w swoich wypowiedziach składanych w relacjach twierdzili, że w składzie Rewkomu znalazł się również Henryk Moszczyński. Pozostali członkowie byli raczej ludźmi o lewicowych przekonaniach, niż komunistami, którzy nie bardzo wiedzieli, z jakim systemem społeczno-politycznym łączyli swoją działalność.
Nowe władze Rewkomu organizowały wiece i zebrania mieszkańców, głównie przed gmachem ratusza miejskiego. Przychodziło na nie po kilkaset osób. W zdecydowanej większości byli to Żydzi. Cele tych mityngów były głównie propagandowe. Wystąpienia komunistycznych mówców miały zachęcać mieszkańców do poparcia nowych porządków w stylu bolszewickim. Organizowane były według schematów opracowanych przez sowieckie armijne wydziały propagandowe. Na początku występowała zorganizowana dorywczo grupa taneczna, która miała przyciągnąć mieszkańców. Potem występowali mówcy przemawiający w języku rosyjskim, jidysz i po polsku. Po otrzymaniu kwiatów za wystąpienia organizowano zabawę taneczną, która kończyła się zwykłym pijaństwem sowieckich żołnierzy. Wówczas dochodziło do rabunku sklepów w poszukiwaniu alkoholu i innych produktów, gwałtów i pobić. Nie oszczędzano nikogo, nawet Żydów stanowiących większość uczestników mityngów.
Codzienne życie mieszkańców Mławy zmieniło się diametralnie. Aptekarz Czernicki tak je przedstawił:
Było źle (…). Przede wszystkim zabrakło w mieście artykułów pierwszej potrzeby wszystko bowiem było albo pochowane, albo zrabowane przez bolszewików. Sklepy były wciąż zamknięte, jeżeli zaś zmusił właścicieli rozkaz Rewkomu do otwarcia, świeciły przerażającymi pustkami. (…) do wszystkiego przyczynił się skandaliczny kurs waluty. Dwie marki za rubla sowieckiego, toż to łajdactwo jakich mało. A przyjmować ruble sowieckie musieliśmy, bo inaczej groziła kulka w łeb.
Podsumowując, można stwierdzić, że poza nieliczną grupką komunistów, którzy nie odgrywali praktycznie żadnej roli w życiu społecznym miasta, poza osobami o poglądach lewicowych, pozostali mieszkańcy przyjęli bolszewickie władze z obojętnością, a nawet niechęcią i wrogością. O szerokiej współpracy nie mogło być mowy. Nawet Żydzi, którzy stanowili dużą część uczestników manifestacji, mityngów i wieców chodzili na nie z obawy przed represjami i chęci przypodobania się nowej władzy niż z przekonań ideowych.
Rządy mławskiego Rewkomu dobiegły końca 21 sierpnia po zdobyciu Mławy przez oddziały polskiej 18 Dywizji Piechoty. Opuszczając Mławę, żołnierze sowieccy strzelali na ulicach miasta do ludności. Zabitych zostało kilku mieszkańców Mławy, m.in. zastrzelono Żydówkę Bajłowiczównę. Pozostali w Mławie członkowie Rewkomu poczuli się zagrożeni. Jedni uciekli z miasta przed wkroczeniem wojsk polskich, inni próbowali się ukryć. Franciszek Rusek zdołał zbiec do Prus Wschodnich, gdzie pozostał do 1925 roku. Po przybyciu do Polski skorzystał z dobrodziejstwa amnestii. Pozostałych członków komitetu i współpracujących z nim komunistów schwytała żandarmeria wojskowa. Zostali postawieni przed sądem pod zarzutem zdrady stanu i szpiegostwa.
Czy zapadły wobec mławskich renegatów surowe wyroki? Walerian Sobociński został skazany na karę śmierci. Wyrok został wykonany w starym browarze przy ulicy Kościuszki. Pozostali oskarżeni: Zygmunt Pawłowski, Jan Rogalski zostali skazani na pięć lat pozbawienia wolności. Stanisław Kruszyński na osiem lat. W innym procesie Józef Miliński otrzymał karę pięciu lat więzienia. Skazani na wieloletnie więzienie wkrótce skorzystali z prawa łaski, którego udzielił im Naczelnik Państwa – Józef Piłsudski.